środa, 5 sierpnia 2015

Rozdział 2: "- Ja.. Ja ją nadal kocham"

*Ashton's POV*
Siedziałem na balkonie paląc Malboro. Zamyślony wpatrywałem się w księżyc od czasu do czasu wciągając truciznę do płuc i wypuszczając dym. Wokół mnie panowała cisza. Nikogo w domu nie było. Byłem sam.
Moje myśli znowu powędrowały do niej. Nie potrafiłem tego opanować, po prostu tak się działo. Myślenie o niej sprawiało mi ból i wzbudzało we mnie poczucie winy. To mnie wyniszczało.
Ogarnięty nagłą wściekłością wstałem, zgasiłem papierosa i poszłem do kuchni. Chwilę później wyciągałem z barku flaszkę wódki i kieliszek. Nalałem alkoholu do naczynia i od razu przechyliłem kieliszek. Paląca ciecz wpłynęła do mojego gardła. Przełknąłem wódkę lekko się krzywiąc, nalałem sobie jeszcze jednego kieliszka i wypiłem. Uczucie wściekłości mnie nie opuściło. Nie wytrzymałem i rzuciłem kieliszkiem o ścianę. Chwilę później doszła flaszka.
Znowu to samo...
*3 lata temu*
Wsiadłem do samochodu, Calum i Michael poszli moimi śladami. Odpaliłem pojazd i chwilę później jechaliśmy pustą autostradą.
- Koleś ma za swoje - powiedział Calum. Nie odpowiedziałem. Miałem jakieś dziwne przeczucie.
Po 10 minutach znalazłem się na naszym osiedlu. Przejechałem parę przecznic aż dojechałem do ulicy gdzie mieszkam z chłopakami. Już miałem w nią skręcić kiedy nagle wyjechało mi czarne BMW. Natychmiast zahamowałem i zatrąbiłem.
- Jak jeździsz, kurwa?! - wrzasnąłem. Auto szybko przejechało jednak zdążyłem w nim zauważyć brunetkę. Była dziwnie znajoma wyglądała jak...
Nie, to niemożliwe. Bella jest w domu, Hemmings jej pilnuje. Nie ma szansy na ucieczkę.
Zaparkowałem pod naszym domem i wysiadłem z naszego samochodu. Calum i Michael poszli za moim przykładem i razem weszliśmy do domu. Od razu skierowałem się do kuchni.
- I jak poszło? - zapytał Luke. Wziąłem puszkę pepsi z lodówki, otworzyłem ją i pociągnąłem duży łyk. 
- Koleś dostał po mordzie. Ma za swoje - odpowiedziałem. Dopiłem pepsi i wyrzuciłem puszkę. 
- Sprawdzę co u Belli - mruknąłem i weszłem na schody. Calum do mnie dołączył. 
Uniosłem wzrok i zauważyłem uchylone drzwi do mojego pokoju. Moje serce momentalnie zaczęło szybciej bić. Przecież je zamykałem na klucz.
- Nie pierdol że to prawda - powiedział cicho Hood.
Szybko podeszłem do drzwi i gwałtownie je otworzyłem, aż uderzyły o ścianę.
Rozejrzałem się po pokoju i poczułem jak ogarnia mnie wściekłość i niesamowity ból.
- O kurwa - szepnął Calum stojący za mną.
- Zamknij pysk! - krzyknąłem na niego odwracając się gwałtownie. Nie mogłem w to uwierzyć. Jak Luke mógł nie usłyszeć jak ona schodzi? Jak otwiera drzwi wejściowe? Jak mógł to przegapić?
Rozwścieczony weszłem po schodach i wpadłem do kuchni. Michael i Luke spojrzeli się na mnie zdziwieni. Blondyn zbladł widząc, że to na niego idę.
- Gdzie ona jest?! - wrzasnąłem popychając Hemmingsa na ścianę.
- O co ci, do chuja chodzi? - warknął Luke. 
- O co mi chodzi? Jeszcze się pytasz? - Uderzyłem Luke'a w twarz. - Ona uciekła! Jak mogłeś to przegapić? - krzyknąłem.
Chłopak zaczął się śmiać. Spojrzałem na niego zdezorientowany.
- Na mnie teraz zwalasz winę? A nie pomyślałeś, że to może być twoja wina? To była twoja dziewczyna a traktowałeś ją jak śmiecia a nawet odważyłeś się kilka razy ją uderzyć! I ty mówisz, że to moja wina bo nie zauważyłem, że uciekła? Gdybyś jej tak nie traktował to by nie planowała ucieczki! Może się zmieniłeś ale to nie oznacza, że miałeś tak traktować swoją dziewczynę, że miałeś niszczyć ją psychicznie! - krzyknął Luke i odwrócił się w stronę Caluma i Michaela. - A wy? Widzieliście to wszystko i co? Gówno zrobiliście! Patrzyliście tylko pozwalając mu tak ją traktować! - 
W pomieszczeniu zapadła cisza. Ja, Calum i Michael patrzyliśmy na blondyna w osłupieniu.
Dopiero teraz do mnie dotarło jak bardzo źle traktowałem Bellę. Była moją dziewczyną, najważniejszą osobą na świecie a ja tak ją traktowałem. 
Uciekła ode mnie. 
Straciłem ją. 
Straciłem na zawsze.
Odwróciłem się i poszedłem do pokoju. Do tego samego w którym ona była.
Usiadłem na łóżku i schowałem twarz w dłoniach. Poczułem jak łzy napływają mi do oczu. Czułem się jakby ktoś wbił mi nóż w plecy i wyrwał serce. Straciłem najważniejszą osobę w moim życiu, osobę która nieraz mnie uratowała. Ból, złość i poczucie winy jakie mnie wypełniało było nie do zniesienia.
Gwałtownie wstałem. Podeszłem do barku, chwyciłem butelkę wódki, otworzyłem i wypiłem duży łyk. Spojrzałem na butelkę, nagle odwróciłem się i rzuciłem butelką o ścianę. Rozległ się dźwięk tłuczonego szkła a cały pokój wypełnił zapach wódki. Jednak to mnie nie obchodziło. Wziąłem budzik i rozwaliłem go. Później leciało wszystko co miałem pod ręką. Uczucie jakie czułem całkowicie mnie pochłonęły, straciłem rachubę i panowanie nad sobą.
Do pokoju wpadli chłopaki. Poczułem jak ktoś wykręca mi ręce.
- Ashton, uspokój się! - krzyknął Calum. Stałem bez ruchu. Głowę miałem spuszczoną. 
Uniosłem głowę i rozejrzałem się po pokoju. Pomieszczenie było zdemolowane. Calum i Luke stali i patrzyli się na mnie z niepokojem. Michael trzymał mnie z tyłu. Poczułem jak łzy płyną mi po policzkach...
*teraz*
Siedziałem na kanapie w salonie przypominając sobie moją reakcję na ucieczkę mojego skarba. Od tamtego dnia nie dowiedziałem się nic o niej. Mogłem z łatwością ją zlokalizować, dowiedzieć się co robi, z kim, mogłem się wszystkiego o niej dowiedzieć.
Ale tego nie zrobiłem. Nie potrafiłem. Świadomość, że ona może być szczęśliwa beze mnie, mogłaby mieć chłopaka, zapomniałaby o mnie była nie do zniesienia. Nie zapomniałem o niej. Nadal ją kochałem ale jest za późno. Straciłem ją.
- Ashton? - spytał cicho Calum. Bez słowa podniosłem na niego wzrok.
- Co jest? - spytał chłopak.
- Nic - odpowiedziałem od razu. Trudno było mi rozmawiać z chłopakami o tym co czuję.
- Przecież widzę.
- No i?
Zapadła cisza.
- Myślisz o niej? - spytał ostrożnie Hood.
- Ja.. Ja ją nadal kocham - szepnąłem.
- Musisz o niej zapomnieć.
- Ale nie potrafię! - podniosłem głos. - Zrozum, ona była i jest dla mnie najważniejsza! Była dla mnie jak aniołem stróżem! Zawsze mi pomagała, stawała po mojej stronie a ja ją straciłem! Ona była powodem dla którego żyłem! Nie da się zapomnieć o kimś kogo kochasz i kto jest dla ciebie światem! - wstałem czując jak łzy mi napływają do oczu. Byłem wściekły na nią, na siebie, poczucie winy mnie niszczyło.
Ponownie zapadła cisza. Calum patrzył na mnie w szoku. Ja zaś starałem się uspokoić. Pierwszy raz od 3 lat powiedziałem komuś to co czuję.
Nagle drzwi wejściowe się otworzyły i Luke wszedł do salonu. Calum odwrócił się w jego stronę. Ja stałem tyłem.
- Co jest? - spytał Calum.
- Ona wróciła - powiedział Luke. Moje serce zaczęło szybciej bić. Odwróciłem się i spojrzałem na niebieskookiego.
- Co? - wypaliłem wbijając w niego wzrok.
To niemożliwe, po co by tu wracała?
- Bella wróciła. Tu, do Sydney. Razem z Naomi.

---------------------------
Rozdział dodaję z prawie godzinnym opóźnieniem za co bardzo przepraszam. Mam nadzieję, ż Wam się spodoba xx

piątek, 19 czerwca 2015

Twitter!

Jeśli chcesz być na bieżąco z fanfiction, zaobserwuj konto na twitterze:
Będę dodawać newsy, spojlery i informacje na temat ff.
Swoje przemyślenia, opinie lub domysły możecie pisać pod hasztagiem #MadHouseFF

sobota, 13 czerwca 2015

Rozdział 1: "- Może on o tobie zapomniał?"

 *3 lata po ucieczce, Sztokholm*
- Czy my na serio musimy wracać? - jęknęłam stojąc obok swojej walizki. To pytanie padło nie pierwszy raz tego dnia.
- Bella serio? - westchnęła Naomi.
- Tak, serio - warknęłam. To, że byłam niezadowolona z powrotu do Sydney było grubym niedopowiedzeniem. Byłam wściekła.
- Przecież już ci tłumaczyłam. Nie układa się nam tutaj. - powiedziała Naomi wstając z łóżka i odgarnęła swoje blond włosy.
- To nie jest dla mnie wystarczające wytłumaczenie. Równie dobrze możemy zacząć w innym kraju - mruknęłam.
- Możemy ale nie zaczniemy - powiedziała Naomi. Podeszła do mnie i położyła dłonie na moich ramionach. - Bella, wiem że się boisz przeprowadzki do Sydney z powodu Ashtona - Po usłyszeniu ostatniego słowa przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze. - I przepraszam, że go wogóle wspominam. Ale może nie będzie go w Sydney? Może on o tobie zapomniał? Albo ci odpuścił?
"Pożałujesz tego. Nigdy mi nie uciekniesz."
- On nigdy nie odpuszcza Naomi. Zawsze dopina swojego celu. - powiedziałam cicho.
Bałam się. Nie, co ja pieprzę! Byłam przerażona powrotem do Sydney. Nie wiedziałam co się stanie ale wiedziałam jedno: Ashton nie odpuści.
- Skąd to wiesz? Przecież nie znasz go jako "nowego" Ashtona. Nie masz z nim kontaktu - zaprotestowała Fenty.
- Trochę go znam z tej "nowej" strony. Zanim uciekłam to spędziłam miesiąc uwięziona w jego domu - odparłam.
Przez chwilę patrzyłam na przyjaciółkę. Po chwili spuściłam wzrok i poszłam na balkon.
Naomi nie miała racji. Znałam Irwina z jego "nowej" strony: jako gangstera, człowieka bez uczuć, zdolnego do wszystkiego. W jednej chwili był miły i opiekuńczy a w następnej groźny i nieprzewidywalny. Nie potrafiłam przewidzieć jak zareaguje w danej sytuacji. Niesamowite jak bardzo ludzie potrafią się zmienić w tak krótkim czasie.
Po paru minutach wróciłam do pokoju i spakowałam resztę rzeczy. Nie miałam wyboru, musiałam lecieć z Naomi. Dziewczyna była mi bardzo bliska. Poznałam ją kiedy poszłam do przedszkola, miałam zaledwie 3 lata. Od razu zaprzyjaźniłyśmy się i od tamtej pory trzymamy się razem już 17 lat.
Spakowałam ostatnie rzeczy, zamknęłam walizkę i rozejrzałam się po pokoju. Bez moich oprawionych zdjęć, rzeczy leżących na półkach i zapachu lawendowego czułam się tu obco. Bałam się tego co się stanie.
A może Naomi ma rację? Może Ashton zapomniał o mnie? Przecież mnie nie kochał, nie odwzajemniał moich uczuć. Zapomniał o mnie. Taką mam nadzieję.
- Bella! - Usłyszałam wołanie Naomi. Wzięłam swoją walizkę i z trudem zniosłam ją po schodach.
Naomi stała przy samochodzie i spakowała walizkę do bagażnika. Podeszłam do niej i zrobiłam to samo. Po chwili siedziałyśmy w aucie. Dziewczyna spojrzała na mnie.
- Gotowa? - spytała.
- Gotowa - powiedziałam.
*2 dni później, Sydney
Narrator's POV*
Dziewczyna stała w ciemym zaułku. Była ubrana cała na czarno. Wyglądała na zestresowaną, czekała na kogoś.
Nagle rozległy się kroki. Dziewczyna szybko wyjęła broń przylegając do ściany. Nieraz była w takiej sytuacji. Była w pełni opanowana.
Do zaułka wszedł chłopak. Rozległ się dźwięk odbezpieczanego pistoletu.
- Czyżbyś się przestraszyła? - powiedział chłopak i ściągnął kaptur.
- Ostrożności nigdy za wiele - odparła ona wychodząc z cienia.
- W twoim przypadku to prawda - mruknął chłopak obserwując każdy ruch dziewczyny.
- Widzę, że Irwin stchórzył - zaśmiała się szyderczo dziewczyna- albo nie wie, że jesteśmy w Sydney.
- Uwierz mi, on wie wszystko. I dobrze, że nie przyszedł bo byś już dawno krzyczała z bólu i błagała o litość - powiedział chłopak. W jego głosie zabrzmiała groźna nuta.
- Czyli nie zapomniał? - spytała dziewczyna.
- On nigdy nie zapomina. Ashton pragnie zemsty. I zemści się. Byłaś wtyczką McClaina jednocześnie będąc u nas.
- Nie byłam jego wtyczką! Chciałam chronić....
- Przestań kłamać! - krzyknął chłopak - byłaś jednocześnie u nas i u McClaina! To zdrada!
- Kurwa, uspokój się! Drzesz się na mnie jakbyś nie ty miał ze mną kontakt przez te 3 lata! - krzyknęła dziewczyna.
Chłopak przeszedł dzielącą ich odległość, popchnął ją na ścianę i przycisnął.
- Tak, to prawda - syknął. - To ja miałem kontakt z tobą przez te 3 lata. To ja ci przkazywałem zdobyte informacje o McClainie. Wiesz we względu na kogo to robiłem. Chciałem, żeby ona była bezpieczna.
- Wiem - syknęła dziewcyna i odepchnęła chłopaka.
Przez chwilę oboje się na siebie patrzyli.
- Muszę już wracać - powiedział on po kilku minutach ciszy. - Ale wiedz jedno: kiedy Ashton i McClain się dowiedzą, to rozpęta się piekło - Ostatni raz spojrzał na dziewczynę, założył kaptur, odwrócił się po czym odszedł zostawiając dziewczynę samą.
------------------------
Nie za bardzo podoba mi się ten rozdział ale dodaję. Nie dodawałam rozdziału przez miesiąc.
No ok. Mam nadzieję, że chociaż Wam się spodoba ten rozdział. Jak myślicie, kim byli tajemnicza dziewczyna i chłopak? Co Ashton ma w zamiarach?
Zapraszam do komentowania xx

piątek, 15 maja 2015

Prolog: "- Mówiłaś coś skarbie?"

*3 lata temu*
Siedziałam sama w pokoju nasłuchując odgłosów z dołu. Usłyszałam trzask drzwi wejściowych i głosy. Najpierw jeden głos wściekle coś mówił, po chwili doszły inne. Cicho wstałam z łóżka, podeszłam do drzwi i najciszej jak umiałam otworzyłam drzwi. Miałam nadzieję, że coś podsłucham.
- Gadałem z nim... Towar... Zapłacić... - tylko tyle usłyszałam z rozmowy. Nie potrafiłam za bardzo określić czyi to był głos. 
- Musimy jechać... - tym razem rozpoznałam ten głos. To był JEGO głos.
Usłyszałam jak ktoś wchodzi po schodach. Szybko oderwałam się od drzwi, podbiegłam na palcach do łóżka, usiadłam na nim i przybrałam obojętny wyraz twarzy. Chwilę później drzwi do mojego pokoju się otworzyły i wszedł ON.
Chłopak był ubrany głównie w czarne ciuchy. Szary t-shirt na który była zarzucona czarna skórzana kurtka z kapturem. Ciemne jeansy a na stopach czarne buty firmy Adidas. Blond włosy ułożone tak, żeby część z nich nieco opadała na czoło. 
Ashton powolnym krokiem podszedł do mnie. Nie spuszczał ze mnie wzroku. Stanął naprzeciwko mnie, kucnął i spojrzał w oczy. 
- Wychodzimy - oznajmił mi nie przerywając kontaktu wzrokowego. Kiwnęłam głową przyjmując do wiadomości to, co powiedział. Za wszelką cenę starałam się być obojętna.
Ashton najwyraźniej nie był zadowolony z faktu, że go w pewien sposób ignoruję. 
- Wychodzimy - powtórzył cicho przyjmując nieco groźny ton. - Ty zostajesz. I chyba wiesz czego nie możesz robić.
Spojrzałam mu wyzywająco w oczy.
- Pieprz się Irwin - powiedziałam akcentując każde słowo. Chciałam mu się przeciwstawić. Nie byłam marionetką, nie mógł mi mówić co mam robić. Ale zapomniałam o jednym: Ashton nie lubił kiedy ktoś mu się przeciwstawia.
Oczy chłopaka pociemniały od złości. Wstał jednocześnie mnie łapiąc mocno za nadgarstek i siłą mnie zmuszając do wstania. Następnie mocno popchnął mnie na ścianę i przycisnął do niej bym nie uciekła. 
Dopiero teraz doszło do mnie co powiedziałam. Działałam pod wpływem impulsu. Miałam dosyć tego że Ashton nie pozwalał mi odejść, zerwać z nim. Zanim on się zmienił to byliśmy parą. Teraz też byliśmy razem. Teoretycznie.
Ashton położył obie ręce po obu stronach mojej głowy.
- Mówiłaś coś skarbie? - szepnął mi do ucha. Nagle cała moja odwaga zniknęła a zamiast niej pojawił się strach. Strach którego nie potrafiłam ukryć. 
Ashton odsunął swoją twarz od mojej skroni i spojrzał na mnie. Miałam wrażenie jakby satysfakcjonowało go to, że się go boję. 
- Tak myślałem - mruknął zadowolony lustrując moją twarz. Przez chwilę patrzyliśmy się na siebie w ciszy. Po chwili Ashton mnie puścił, podszedł do drzwi i kładąc dłoń na klamce ostatni raz spojrzał na mnie.
- Bądź grzeczna misiu - powiedział cicho innym tonem niż się spodziewałam i wyszedł zamykając drzwi na klucz. W jego tonie było słychać uczucie, nie był zimny i szorstki.
Stałam odrętwiona pod ścianą wpatrując się w drzwi. Kiedy usłyszałam słowo, którym mnie Ashton nazwał przed chwilą, zamarłam. Tak cholernie dawno mnie tak nie nazywał...
W mojej głowie pojawiły się najpiękniejsze wspomnienia z Ashtonem.
Dzień w którym się poznaliśmy.
Nasza pierwsza randka. 
Wycieczka do lasu gdzie znaleźliśmy piękną łąkę z jeziorem.
Pamiętny spacer po plaży przy zachodzie słońca kiedy wyznał mi miłość. 
Ashton nazywał mnie tak kiedy chciał mi jednym słowem powiedzieć, że jestem dla niego ważna i cholernie mnie kocha. Niby banalne słowo "misiu", ale dla mnie i Ashtona było ono ważne.
*wspomnienie*
Leżałam wtulona w nagi tors Ashtona. Śpiąca odłożyłam telefon na nocną szafkę i przytuliłam mocno chłopaka zamykając oczy. Poczułam jak chłopak bawi się moimi włosami. Uśmiechnęłam się leniwie.
- Zaraz zasnę jak tak będziesz robić - mruknęłam cicho. Ashton się cicho zaśmiał.
- I o to mi chodzi misiu - Zamarłam. Pierwszy raz odkąd jesteśmy razem to mnie tak nazwał. To było cholernie urocze.
- Misiu? - Unosłam głowę i spojrzałam na blondyna.
- Zdecydowałem, że będę Cię tak nazywać - Ashton oparł się o rękę i zbliżył swoją twarz do mojej. - Nie umiem powiedzieć Ci nawet w 1000 słowach jak bardzo Cię kocham i jak bardzo jesteś dla mnie ważna. A kocham Cię jak pojebany. Nie potrafię żyć bez Ciebie. - szepnął patrząc w moje oczy a po chwili połączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
*rzeczywistość*
Zorientowałam się, że łzy płyną mi po policzkach więc je szybko otarłam. Nie, to niemożliwe. Ashton mnie nie kocha, na 100%. Kochał mnie ale to się zmieniło wraz z wyglądem i charakterem. Ale mimo tej zmiany i nie odwzajemniania moich uczuć nadal go kochałam i nie potrafiłam przestać. Nie, to bez sensu! Muszę zniszczyć to uczucie!
Nagle zadzwonił mój telefon. To był mój zastępczy telefon, podrzuciła mi go moja najlepsza przyjaciółka, Naomi. Szybko go znalazłam i odebrałam.
- Łyknęli haczyk - powiedziała Naomi i się rozłączyła. To był znak. Już czas.
Podeszłam do łóżka, klękłam przy nim i wyciągnęłam spod niego niewielką torbę. Otworzyłam szafę i zaczęłam wyciągać z niej naszykowane wcześniej rzeczy i szybko pakowałam je do torby. Po ok. 2 minutach zapięłam torbę. Następnie wzięłam telefon na który dzwoniła Naomi, położyłam go na podłodze i z całej siły nadepłam na niego butem. Urządzenie od razu się zniszczyło.
Szybko wzięłam torbę, podeszłam do drzwi, wyjęłam z kieszeni wsuwkę i zaczęłam nią majstrować w zamku który po chwili ustąpił. Cicho otworzyłam drzwi, założyłam torbę na ramię i zaczęłam iść cicho po schodach na dół. Nie wiedziałam czy ktoś jest w domu. 
Na stole w salonie leżał mój prawdziwy telefon więc cicho przekradłam się do niego.
Dopiero kiedy stałam przy stoliku i już miałam wziąść telefon to zorientowałam się że w domu jest Luke. Chłopak siedział przy stole w jadalni, tyłem do mnie. Na moje nieszczęście stół stał naprzeciwko przejścia z salonu do jadalni. Wystarczy, że chłopak się odwróci a mój i Naomi plan szlag trafi. 
Najciszej jak umiałam chwyciłam telefon, następnie przekradłam się przez salon do przedpokoju i stanęłam przed drzwiami do piwnicy. Cicho je otworzyłam, weszłam na schody wiodące na dół, zamknęłam za sobą drzwi i zaczęłam szybko schodzić po schodach. W piwnicy było tajne wyjście z domu. Ashton i reszta chłopaków nie wiedzieli, że wiem o jego istnieniu więc to wykorzystałam. Moim celem było ciche ale szybkie przejście orzez całą piwnicę i ucieczka przez te drzwi.
Po kilku minutach, po przejściu przez schody i długiego korytarza, znalazłam się przed drzwiami. Szybko wymacałam klamkę, obejrzałam się za siebie i pociągnęłam w dół klamkę która zaskrzypiała. Szybko otworzyłam drzwi i znalazłam się na świeżym powietrzu. Byłam na tyłach domu. Nie tracąc czasu przebiegłam na przód domu i uważając by Luke mnie nie zauważył, przebiegłam przez otwartą bramę i zaczęłam sprintem biec. Po przebiegnięciu kilku przecznic zobaczyłam znajome czarne BMW. Dobiegłam do niego, schowałam torbę do bagażnika i weszłam do samochodu na miejsce pasażera.
- Dobra robota - powiedziała Naomi i mocno mnie przytuliła. Odwzajemniłam miśka. Byłam jej cholernie wdzięczna bo gdyby nie ona to bym nie uciekła. Po przytulasie przyjrzałam się przyjaciółce. Miała na sobie białą bokserkę, krótkie szorty i trampki. Jej włosy lekko powiewały na wietrze. Zauważyłam, że zmieniła fryzurę i kolor włosów: była obcięta "na chłopczycę" i miała czarny kolor włosów.
- Telefon zniszczyłaś? - spytała dziewczyna. Kiwnęłam potwierdzająco głową. - To dobrze. A był ktoś w domu?
- Tak, był Luke. Ale dałam radę. - powiedziałam z ulgą. 
- No to jedziemy - powiedziała Naomi i gwałtownie ruszyła autem z miejsca.
*godzinę później*
Siedziałam obok Naomi w samolocie. Wystartowałyśmy jakieś 10 minut temu. Czekała nas teraz 14-godzinny lot do Sztokholmu. Zaczynałyśmy nowe życie. 
Włączyłam telefon z zamiarem sprawdzenia wiadomości. Kiedy wszystko sprawdziłam, otworzyłam torebkę chcąc schować urządzenie, telefon mi zawibrował. Kiedy spojrzałam na ekran, zamarłam.
"Nowa wiadomość
Od: Nieznany"
- Naomi... - szepnęłam do dziewczyny i ją lekko szturchnęłam. Naomi spojrzała na ekran i mimo swojej ciemnej karnacji, zobaczyłam jak zbladła. Odblokowałam telefon i weszłam w wiadomość.
"Od: Nieznany
Pożałujesz tego. Nigdy mi nie uciekniesz."
------------------------------
Witam na moim fanfiction "Mad House"! Mam nadzieję, że spodobał Ci się prolog i zostaniesz ze mną na dłużej :)
Jeśli Ci się spodobał prolog, to proszę, skomentuj.å To dla mnie ważne.
Do następnego xx